28 cze 2013

2.I don't know where I belong in this city. Everyone's around everyone's a-crowding me and I've lost the space where I breathe.


Music on

~GABRIELLE~

Na prawdę, Ed? Słyszałeś się? ‘Jeśli mają, to co im szkodzi’? Albo powiedział to ktoś inny, albo mój chłopak dostał pięć sekund wcześniej ostrym narzędziem w głowę. Rozejrzałam się wokół, jakbym rzeczywiście szukała tej osoby, jednak oprócz nas nie było tutaj nikogo innego. Vanessa stała z szeroko otwartymi oczyma, wlepiając wzrok w posiadłość chłopaków. Jej mina mówiła jedno: „Chyba sobie kurwa żartujecie!”. Powędrowałam za jej wzrokiem i aż zabrakło mi powietrza w płucach. Na taki dom, ba, to nie był dom, to była jakaś willa. Musiałabym pracować całe życie, a i tak by nie wystarczyło. Do posiadłości prowadził chodniczek z jasnego marmuru, a po każdej jego stronie mniej więcej co trzydzieści centymetrów, w ziemi tkwiły lampki ogrodowe, które rozświetlały nam drogę do drzwi. Nie powiem, wyglądało to całkiem fajnie i zapewne miło by było wrócić tu jeszcze kiedyś. Na przykład dla tego widoku. Zwłaszcza, że ogród przed ich domem był wypielęgnowany, a trawka idealnie przycięta. Ed uścisnął mocniej moją dłoń, a ja wreszcie oderwałam wzrok od obrazka przed nami.
 - Idziemy, dziewczyny. – pociągnął mnie, powodując tym lekkie zachwianie. Chyba zapomniałeś, że mam szpilki! Van wzruszyła ramionami, udając się za nami. Tego wieczoru wyglądała cudownie, jak zawsze z resztą. Zazdrościłam jej, że nawet na płaskich butach jej nogi prezentują się tak szczupło i zgrabnie. Rudowłosy zadzwonił dzwonkiem do drzwi, a kiedy otwarły się po dłuższej chwili, uderzyła w nas woń alkoholu i dudnięcie muzyki. Cholera, jakim cudem nie było jej słychać na zewnątrz?
 - Czeeeeeeść. – do moich uszu dotarł głos mężczyzny, wzrostu mniej więcej mojego chłopaka. Miał może dwudniowy zarost, włosy zaczesane do tyłu, a jego zgrabne, wysportowane nogi, przyozdobione były w spodnie w kolorze czerwonym. Uśmiechnął się do nas szeroko, ukazując białe jak kartka papieru zęby. Zaczęłam się zastanawiać jak często je wybiela, kiedy dostrzegłam, że jego niebieskie oczy zostały wlepione w moją skromną osobę.
-  Nie pochwaliłeś się, że masz taką piękną dziewczynę, Edzio. – zaśmiał się głośno. Byłam zszokowana, kiedy przycisnął mnie mocno do swojej klatki piersiowej i zakołysał nami jakbyśmy znali się wieki – Nazywam się Louis. Louis Tomlinson.
Wlepiłam wzrok w rozbawionego Ed’a, po czym przeniosłam wzrok na blondynkę która prychnęła pod nosem. Dopiero teraz dotarło do mnie, że tylko na mnie Louis skupił swoją uwagę.
 - Miło mi Cię poznać, Lou. – odpowiedziałam, odwracając się w stronę przyjaciółki, która stała za nami. – To moja przyjaciółka, Vanessa. – dziewczyna niechętnie wyciągnęła rękę w kierunku szatyna. Na jej twarzy pojawił się sztuczny uśmiech, tak samo z resztą jak na twarzy Louis’a. Chyba się nie polubili.
 - Wejdźcie. – odsunął się i znaczącym machnięciem ręki zaprosił nas do środka. Znów zostałam pociągnięta przez Shaaren’a mocnym, stanowczym gestem, jakby bał się, że zaraz z stąd ucieknę. Vanessa nie wyglądała na zadowoloną. Miała mocno zaciśnięte wargi, a jej oczy lśniły zdenerwowaniem. Miałam ochotę ją uściskać i powiedzieć, że zaraz ten ‘koszmar’ - bo tak mogłabym nazwać wizytę w domu, jak im tam... One Direction? Dobiegnie końca. Że pojedziemy do klubu i nieźle zaszalejemy. Sama byłam lekko poddenerwowana, jednak obecność Ed’a u mego boku mocno mnie uspokajała.
 - Cholera, laska, co my tu robimy? – usłyszałam szept Paradise nad moim uchem.
 - Dasz radę. – wolną ręką ścisnęłam jej drobną dłoń. Czułam, jak mięśnie dziewczyny są mocno zaciśnięte. Biedna Vanessa.
Wnętrze pomieszczenia dorównywało pięknu zewnętrznemu. Ściany pokryte były jasnymi farbami, a czarna jak smoła podłoga, idealnie z nimi kontrastowała. W tym domu nie było korytarzy, lecz wielki hol, który prowadził do salonu. Witał nas ogromnym wejściem, z którego jak się domyśliłam dochodziły wrzaski i odgłosy rozmowy.
 - Edzio. – Lou znienacka odwrócił się w naszą stronę, przystając tak, że zrównał się z nami krokiem – Tylko nie mów nic Eleanor, że ja... że podoba mi się Twoja dziewczyna, okej? Bo wiesz, nie chce jej skrzywdzić i... ten, no. Będziesz dyskretny? A z resztą, jest tutaj. Więc jak ją poznasz, to się przekonasz, że nie można z nią zadzierać. – wybuchł głośnym śmiechem. Wręcz histerycznym, który zdradzał jego aktualny stan. Był pijany. Bardzo, bardzo mocno. Z resztą, kto trzeźwy gadałby takie bzdury?
 - Jasne, Lou. – niebieskooki poklepał przyjaciela po ramieniu, bardzo rozbawiony. Kilka sekund później znaleźliśmy się w ogromnym salonie. W centralnej części pomieszczenia znajdowała się równie ogromna kanapa, pokryta jasną skórą. Siedziało na niej teraz sześć osób. Każdy robił coś innego. Jeden polewał wódkę do kieliszków, inny robił to samo tylko że z sokiem. Krótko ścięty chłopak, próbował dotknąć piersi swojej dziewczyny. Jednak brunetka, obdarzona nadwyraz pięknymi lokowanymi włosami odsunęła jego rękę, chichocząc nerwowo. Patrząc na to z mojej perspektywy, miałam ochotę wybuchnąć śmiechem, a kiedy zauważyłam, że Vanessa także na ich patrzy i chciała zrobić to samo nie mogłam się opanować, więc z moich ust wyrwał się krótki śmiech.
 - Przybyliśmy, młodzieży. – krzyknął Tomlinson. Jak na zawołanie każdy odwrócił się w naszą stronę. Reszta chłopaków z zespołu zauważając Ed’a, dopadła go witając się z nim, jakby nie widzieli się od lat.
 - Kurwa, stary... nic się nie zmieniłeś. Bo, przecież widzieliśmy się jakieś... kurwa, kiedy to było? Chyba przedwczoraj, nie? – ciemnowłosy mulat klepał mojego chłopaka po plecach, jakby gratulował mu, że właśnie został ojcem. A najlepsze, że każdy robił to samo i z nami, co jeszcze bardziej rozwścieczyło moją towarzyszkę. Już nie starała się udawać miłej i kiedy ostatni z chłopaków, Niall wyciągnął w jej stronę rękę aby ją uściskać, odsunęła ją od siebie.
 - Idę do łazienki. – wycedziła przez zęby, znikając za wielkim wejściem.
 - Czy ona w ogóle do niej trafi? – wcześniej odepchnięty przez nią blondyn, spojrzał na mnie wymownie robiąc przy tym śmieszną minę. Zaśmiałam się. Ręka Ed’a, teraz kurczowo spoczywała na mojej talii, ściskając ją mocno i stanowczo. Miałam ochotę się wyswobodzić z jego uścisku, jednak nie zrobiłam tego. Zbyt mocno go kochałam i zbyt mocno zdawałam sobie sprawę, że on musi mnie, jakby to ująć... kontrolować? Był przyzwyczajony do trzymania mnie za rączkę od początku naszej znajomości. Tłumaczyłam to sobie tym i miałam nadzieję, że to tylko takie zboczenie.
 - Mam nadzieję. – odpowiedziałam. Chłopak ukazał rząd prostych zębów. Miał bardzo ładny uśmiech i dobrego stylistę. Ubrany był w białą koszulę z krótkim rękawem, zapiętą pod samą szyję, ciemne dopasowane jeansy i adidasy w tym samym kolorze co koszula.
 - To trochę duży dom, ale myślę, że...
 - Idziemy, Gabs. – dłoń Ed’a przeniosła się z tali na mój łokieć i po raz kolejny tego wieczoru pociągnął mnie w miejsce, w które on chciał iść. Było mi cholernie głupio zostawiać Niall’a samego, zwłaszcza, że prowadziłam z nim rozmowę i kiedy odwróciłam się w jego stronę, zamiast postaci blondyna, zauważyłam dwie dodatkowe. Towarzystwa dotrzymywał mu Zayn i wyraźnie wstawiony Harry, jeśli dobrze pamiętam. Nie, nie stój. Jeśli dobrze zrozumiałam. Bo swoje imię wybełkotał i zabrzmiało to mniej więcej: „Ha..yyy... rr...o...eee...y”. Mimo wszystko poczułam ulgę, bo właśnie blondyn wydawał się najbardziej zrównoważony psychicznie z nich wszystkich. No i nie był już porządnie wstawiony jak prawie cała reszta.
 - Czy ten w lokach ma na imię Harry? – zapytałam Ed’a, kiedy prowadził mnie do wysokiego baru, pokrytego ciemnym drewnem. Gustownie i drogo.
 - Tak. – odpowiedział nie patrząc na mnie – Poproszę jedną Margeritę. – tym razem zwrócił się do, uwaga! BARMANA, który zajmował miejsce za ladą. Serio, chłopcy? Barman? Chłopak szybko wykonał zamówienie, więc po chwili trzymałam już szklaneczkę z trunkiem. Wzrokiem szukałam mojej zguby, ale jak widać nie mogło być tak źle, skoro właśnie przyłapałam ją na konsumowaniu alkoholu wprost z butelki. Albo było tak źle, że musiała to robić?
 - Idę do niej. – ucałowałam policzek rudowłosego, który zatrzymał mnie poprzez wyciagnięcie ręki. Mówiąc wprost: zatorował mi drogę. Spojrzałam na niego zszokowana. Twarz miał kamienną, nie wyrażającą emocji.
 - Nigdzie nie idziesz, skarbie. – przycisnął mnie do siebie, całując w czubek głowy – Boję się o Ciebie, rozumiesz? Stado napalonych facetów... a znam ich na tyle dobrze, że...
 - Ed, ale ja...
 - Zostaniesz ze mną. Mam oko na Vanessę. – odparł, ponownie składając pocałunek na moich włosach, po czym odgarnął je lekko z ramion, kładąc w tym samym miejscu swoje duże, ciepłe dłonie.
Dlaczego cały czas mam wrażenie, że przy innych Ed jest nie tym samym człowiekiem co przy mnie? Wyluzowanym, pogodnym, a gdy pojawi się ktoś nowy, w pewnych momentach zmienia się w pieprzonego wybawiciela, chroniącego mnie przed światem? Czemu tak jak Vanessa, nie mogę teraz pić wina prosto ze szklanej butelki, a potem chodzić pijana, gadając takie same chore bzdury jak Lou? Czemu on musi mnie obdarowywać swoją opieką? Chociaż zdawałam sobie sprawę, z tego, że boi się o mnie, irytowało mnie to i za każdym razem poddawałam się jego zabiegom.
MIŁOŚĆ WYBACZA WSZYSTKO.


~VANESSA~

            Chyba nie muszę mówić, jak bardzo denerwowało mnie stado tych półgłówków? Myślałam, że Ed raczej wybiera sobie przyjaciół z pełną kontrolą, ale widać pomyliłam się. Kiedy wparowaliśmy do domu, znienacka rzucili się na nas wszyscy chłopcy, co lekko mnie irytowało, bowiem nie byłam przyzwyczajona do tego typu powitań z dopiero poznanymi ludźmi. Najbardziej denerwował mnie chłopak z dość bujną czupryną. Jego włosy były zaczesane w dziwny sposób. Gdzieniegdzie było widać podkręcane końce, a twarz była wyraźnie przepita, co od razu mnie zniechęciło. Trochę to dziwne, że imprezowiczkę odpycha towarzystwo narąbanych ludzi. Pewnie nie przeszkadzałoby to tak bardzo, gdybym sama była już nieźle wstawiona.
Nie chodziło mi o to, że są jakimiś cholernymi gwiazdkami, które na każdym kroku, chwalą się czego to oni nie mają. Wręcz przeciwnie. Choć na początku myślałam, że właśnie tak będzie. Na szczęście pod tym względem, byli dość skromni, nie mówiąc o swoich alkoholowych przeżyciach. Okej, ja też po pijaku nie zachowuję się bardzo dojrzale, ale błagam! Kto mądry całuje się ze ścianą własnego domu, jeśli niedaleko siedzi jego dziewczyna?
- Louis, chodź tutaj. Nie rób mi wstydu! – do niebieskookiego, który powitał nas przed domem, podeszła bardzo ładna szatynka. Byłam ciekawa jaka jest z charakteru, bowiem jej chłopak nie wyraził się zbytnią kulturą kiedy nas witał. Denerwowało mnie takie coś. Nawet nie zwrócił na mnie uwagi! Nie chodzi mi o to, że to ja cały czas powinnam być w samym centrum, bo nie jestem tego typu osobą, ale proszę. Wypadałoby okazać choć trochę grzeczności.
- Ale ty nie chcesz mnie całować, więc muszę się zadowolić czymś innym – wybełkotał w jej stronę, a po chwili znów odwrócił się w poprzednim kierunku.
- Ścianę? Louis proszę Cię, połóż się na kilka chwil, żeby iść w miarę trzeźwym do klubu. Chcę się trochę zabawić, a nie pilnować Cię na każdym kroku – odezwała się, ciągnąc go za ramię.
- Zrobię do dla Ciebie, ale nie myśl sobie za dużo. W moim pokoju są aż cztery ściany – czknął i skierował się na górę. Stałam jak głupia i przyglądałam się owej sytuacji, zupełnie nie zauważając, że dziewczyna odwraca się po chwili w moim kierunku.
- Cóż za powaga. Dziwię się, że jeszcze nie wybuchłaś śmiechem – posłała w moją stronę promienny uśmiech i podeszła trochę bliżej.
- Wybacz, że się tak przyglądam. Po prostu zainteresowała mnie ta sytuacja. To trochę dziwne – skomentowałam marszcząc brwi.
- Dziwne? To jest porąbane. Mam z nim takie seanse, za każdym razem jak się upije. Ale jest dorosły, więc nie mogę go pod tym względem kontrolować – westchnęła, obserwując mój zdezorientowany wyraz twarz. – Chyba Ci się tu nie podoba Vanesso – bardziej stwierdziła niż zapytała.
- Nie, nie chodzi o to – zaczęłam – Okej. Nie podoba mi się. Po prostu jestem dość specyficzną osobą i dziwnie się czuję w to nowym otoczeniu. Na dodatek mało kto wykazał się tu odrobiną sympatii, więc jesteś pierwsza. – uśmiechnęłam się lekko w jej kierunku, co sama odwzajemniła.
- Na początku też tak miałam. Było trochę dziwnie i krępująco, ale po jakimś czasie, zdałam sobie sprawę, że nie mogłabym żyć bez tych wszystkich wariatów. Kiedy pozna się ich bliżej, są naprawdę w porządku. A za przyjaźń oddadzą wszystko co najcenniejsze – odparła, na co się lekko zdziwiłam. Ceniłam sobie takich ludzi, bowiem przyjaźń w życiu człowieka, była naprawdę ważnym aspektem. Nigdy nie lubiłam ludzi, którzy nazywali się ‘przyjaciółmi’, a za plecami obrabiali Ci dupę z każdej strony. Niestety na świecie coraz więcej takich istnieje.
- Znasz ich dłużej, więc możesz wyrazić zdanie na ten temat. Ja na razie nie jestem przekonana, ale zobaczymy jak to dalej będzie – uśmiechnęłam się, a rozmowę przerwał nam nagle głos Louis’a dobiegający z łazienki. Nie chcę wiedzieć co tam robił. Po takiej ilości alkoholu, wskazywało chyba na jedno.
- Wybacz, muszę mu pomóc, bo inaczej będzie tam syf jakich mało – odparła, po czym pobiegła szybko po schodach do chłopaka. I znów zostałam sama. Cudownie. Na półce obok, dostrzegłam nierozpoczętą butelkę nieznanego mi dotąd wina, więc nie zastanawiając się dłużej, otworzyłam ją i nabrałam sporego łyka. Może to niegrzeczne, otwierając czyjąś własność, ale skoro zapraszali, nie będę siedzieć i jeść krakersów. Spojrzałam w stronę baru i dostrzegłam postać Gabrielle, która patrzyła na mnie błagalnym wzrokiem. Widziałam, że nie ma ochoty zostawiać mnie samej,  bo w końcu to głównie ona namówiła mnie na przyjście do tego domu, lecz po chwili spostrzegłam, że Ed ją zatrzymuje, tarasując drogę. Westchnęłam i przewróciłam oczami. Naprawdę lubiłam rudowłosego, ale czasami wkurwiał mnie niemiłosiernie, gdy tak bardzo ograniczał moją przyjaciółkę. Niech on w końcu się do cholery ogarnie i zrozumie, że dziewczyna ma również innych ludzi wokół siebie, a nie tylko jego. Rozumiem, pomógł jej w chwilach, w których ja nie mogłam, ale bez przesady. Jemu pewnie zwisa jak ja się czuję. W końcu poradna Vanessa, zawsze znajdzie sobie zajęcie w domu obcych ludzi.
Po chwili mojej nieuwagi, zauważyłam, że podchodzi do mnie chłopak o czekoladowych tęczówkach. Miał ciemną karnację i gustownie dobrany strój. Na jego rękach widniało pełno tatuaży, czego byłam pod wrażeniem, bowiem uwielbiam chłopaków z tatuażami. Oczywiście tylko, jeśli mają one jakieś znaczenie, a nie są bezsensownym wymysłem. O ile się nie mylę, miał na imię Zayn, prawda? Co jak co, ale pamięć do imion miałam dobrą. Zawsze uważałam przy przedstawianiu się, bo miałam wrażenie, że byłoby niegrzecznie nie zapamiętać czyjego imienia.
- Dlaczego jesteś sama? – zapytał sympatycznym głosem. Widać, że nie był aż tak bardzo wstawiony jak reszta, co mnie cieszyło.
- Bo jak widać nikt nie ma ochoty na moje towarzystwo? - zapytałam z miną głupka, lecz chłopak niezbyt się tym przejął.
- To dziwne, że nikt nie chcę towarzyszyć tak pięknej dziewczynie – odparł, a na moich ustach pojawił się minimalny uśmiech. Co prawda, nie lubiłam, gdy ktoś czaruje mnie w taki sposób. Uważałam to za lekkomyślne i proste, ale skoro jest miły, to czemu mam się nie odwdzięczyć tym samym? Nie jestem aż taką zołzą.
- W sumie nie dziwię się, że nikt nie mną nie przejmuje, skoro znam tu praktycznie tylko Gabrielle i Ed’a, którzy się właśnie obściskują – spojrzałam automatycznie w stronę pary, która szeptała do siebie zapewne miłe słówka. Chłopak wziął ze mnie przykład i jego wzrok również wylądował na zakochanej dwójce. Zaśmiał się i ponownie spojrzał na mnie.
- Tym winem się nie opijesz. Chodź do mnie, mam coś mocniejszego – odparł, a ja nie miałam nawet okazji odpowiedzieć, bowiem złapana za rękę, byłam ciągnięta na górę w stronę pokoju mulata, o ile dobrze myślę. Weszliśmy do środka i byłam pozytywnie zaskoczona porządkiem jaki tam panował. Wszystko było ładnie poukładane i posegregowane. Szczególnie spodobał mi się klimat, który panował w pokoju. Cztery ściany, były na przemian pomalowane na bordowy i czarny kolor. Na środku widniało duże łóżko z wysokim materacem, a po bokach dwie szafki nocne. W pomieszczeniu nie brakowało podstawowych mebli takich jak biurko, szafa i tego typu sprawy. Po prawej stronie na ciemnej ścianie, widniało dużych rozmiarów malowidło, przypominające jakąś sytuację z kreskówki.
- Sam to namalowałeś? – zapytałam bez ogródek, przypatrując się grafice.
- Tak. Podoba Ci się? – zapytał, sięgając do jakiejś szafki.
- Bardzo. Lubię tego typu twórczość – uśmiechnęłam się i spojrzałam na mulata. Zdecydowanie ma za to pierwszego plusa. Po chwili odsunął się od szafki, wyjmując butelkę Jim Beam’a.
- Burbon? – zapytałam, kokietując go wzrokiem.
- Jak pić, to z klasą – zaśmiał się i podszedł w stronę łóżka, klepiąc po chwili miejsce obok siebie, dając mi do zrozumienia, żebym je zajęła, więc tak też zrobiłam.
- Niestety nie mam żadnych szklanek, więc musimy pić z gwinta. Mam nadzieję, że Ci to nie przeszkadza – odparł niepewnie, a ja miałam ochotę głośno się zaśmiać.
- Nie ma opcji. Boję się, że mogę się czymś zarazić. Idź po szklanki. – odezwałam się, a chłopak spojrzał na mnie zaniepokojony, by po chwili wstać i jak mniemam skierować się na dół po szklanki.
- Żartuję! Czy ja wyglądam Ci na jakąś choleryczkę?
- Hm, trochę tak – odparł zupełnie poważnym tonem, lecz z uśmiechem na ustach. Miał piękny uśmiech.
- Dzięki za szczerość – odezwałam się biorąc od niego butelkę, robiąc po chwili parę łyków – Dobre – skomentowałam i podałam mu trunek.
- Nie kupuję badziewia. Jeszcze nie raz się o tym przekonasz – puścił mi oczko i wykonał tę samą czynność, którą ja przed chwilą.
- Tak? – zapytałam podejrzliwie – A skąd ta pewność?
- Nie mógłbym się tak szybko pozbyć mojej bratniej duszy – odezwał się ponownie, a już po chwili zatopiliśmy się w rozmowie tak bardzo, że nawet nie wiedziałam kiedy tak szybko nam zeszło.
Po jakimś czasie usłyszeliśmy z dołu wołanie naszych imion. Już lekko podpici, ale tylko LEKKO! Miałam mocną głową, ze względu na spore doświadczenie z alkoholem, więc nie myślcie sobie, że byłam już w takim stanie, jak moi nowi KOLEDZY; schowaliśmy butelkę pod łóżko, wiedząc, że zapewne jeszcze do niej sięgniemy i wyszliśmy z pokoju. Niedaleko drzwi dostrzegłam sylwetkę Harry’ego. Tego samego, który mnie tak irytował. Sama nawet nie wiedziałam dlaczego, może zbyt szybko wyrobiłam sobie o nim zdanie, choć nawet go nie znałam?
- Tu jesteś Zayn! Coś ty robił? Ten dom to nie burdel – odpadł, przyglądając się mojej sylwetce. Widać, że dalej był wcięty, ale nie tak bardzo jak wcześniej. Jego słowa tak mnie zdenerwowały, że niemalże przez jakiś czas stałam w bezruchu.
- Co ty pierdolisz Harry? Jesteś pijany. Chodź na dół, jedziemy wszyscy do klubu – zareagował mulat, a ja wciąż bezczynnie wpatrywałam się w postać zielonookiego.
- Wszyscy? Po chuj ona też jedzie? – zakpił, ale tego już było za wiele. Nie pozwolę sobie na takie traktowanie, mimo tego, że jest pod wpływem alkoholu.
- Harry…- zaczął Zayn, ale szybko go powstrzymałam.
- Co ty sobie kurwa wyobrażasz pierdolony nicponiu? Myślisz, że możesz sobie tak bez powodu obrażać kogo popadnie? W takim razie grubo się mylisz, bo ze mą nie będziesz miał tak łatwo! – krzyknęłam, na co on uśmiechnął się w ironiczny sposób.
- Ostra. Widzę, że musiało być grubo Malik – skomentował, a ja już robiłam pierwsze kroki w jego stronę, by zasadzić mu plaska, lecz mulat mnie powstrzymał.
- Odpierdól się ode mnie najebańcu. Nie Twoja liga – prychnęłam, a on wybuchnął gromkim śmiechem.
- Tutaj masz rację. W życiu nie spojrzałbym na takie próchno jak ty.- zrobił krzywą minę, a we mnie gotowała się gigantyczna złość. Przysięgam, że zaraz obiję mu tą krzywą mordę.
- Vanessa, co się dzieję? – usłyszałam nagle głos przyjaciółki, która weszła na górę wraz ze swoim chłopakiem.
- Ten pierdolony egoista za dużo sobie pozwala – burknęłam i spojrzałam znowu na satysfakcjonującego chłopaka. I z czego niby był tak cholernie dumny?

- Uspokójcie się w tej chwili. Wszyscy na dół do taksówki. – zakomunikował rudowłosy, a lokowaty, obdarzając mnie po raz kolejny swoim beznadziejnym uśmieszkiem, zszedł po schodach.
- Żebym nie widział już tego rodzaju kłótni – oznajmił Ed, a ja tylko wywróciłam po raz kolejny oczami.
- To powiedz to kurwa swojemu przyjacielowi. – wyminęłam go, a Zayn dotrzymał mi kroku. Dobrze, ze był przy mnie, bo nie wiem jak inaczej dałabym radę. Mam nadzieję, że do końca nocy tak też pozostanie. 

***
Od Horanowa:
Witam ponownie! Znów jestem podekscytowana - ponieważ o dziwo, jestem dumna z mojej części. Co się nie zdarza, haha. Właśnie odebrałam wyniki matur i mogę z czystym sumieniem odetchnąć pełną piersią. Wszystko zdane, nad wyraz dobrze, bo nie spodziewałam się TAKICH wyników. Ale cóż, lepsze pozytywne zaskoczenie, prawda? Chciałam z tego miejsca również pogratulować mojej Sofii, ponieważ również zdała, więc, kochanie - GRATULUJĘ! cóż, mam nadzieję, że wam się spodoba i chciałam również podziękować, bardzo, bardzo, bardzo mocno podziękować za wszystkie miłe słowa w naszą stronę. Jesteście cudowni i nie wiem co byśmy bez was zrobiły! Pokazujecie nam, że pisanie tego opowiadania na prawdę ma sens! LOVELOVELOVE!

Od Stylesowa:
Cześć kochani! Drugi rozdział za nami! Szybko nam idzie. Jak widać mamy dużo pomysłów, które chcemy je zrealizować. Tą część podzieliłyśmy na parę. Tutaj mamy przedstawioną wizytę u chłopaków, natomiast kolejny rozdział będzie się opierał o wydarzenia na imprezie. W każdym razie, będzie ciekawie. Mam nadzieje, że wam się podoba. Naprawdę nam na tym zależy. Tak samo jak ta piękna powyżej, mogę odetchnąć bo wszystkie matury zdane, tak więc czekają mnie długie wakacje. Jedyne co mogę powiedzieć o wynikach, to nie urodziłam się chyba humanistyką, za to w Anglii powinnam siedzieć już dawno :D dziwne rzeczy.
Ponownie zapraszamy do obejrzenia trailera! <klik>
KOCHAMY WAS:*



11 komentarzy:

  1. genialne. :3
    ja nie wiem jak można tak ładnie pisać? ;p
    jestem ciekawa co dalej i czeka z niecierpliwością.! ^^ i gratuluję wyników ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Na początku chciałabym wam pogratulować. Cieszę się, że zdałyście :)
    Przynajmniej będziecie miały dobre humorki. Co oznacza: DUŻO ŚWIETNYCH ROZDZIAŁÓW!!! :D Taką mam przynajmniej nadzieje. :) Rozdział genialny! Chyba nie muszę mówić, że kocham was obie? Uwielbiam <3 Nawet dodałam waszego bloga do tych, które czytam :)) A ta lista nie jest za długa. Mam parę pytań, mam nadzieje, że to nie problem :)
    Do Horanowej:
    Twoja nazwa kicia mówi sama za siebie :D Lubisz Niall'a? Czyli możemy się spodziewać, że Gabrielle będzie z nim świrować? ^^ Mam nadzieje, że tak, bo Niall i Harry to moi ulubieńcy :)
    Do Stylesowej:
    Paulinkoo dlaczego Ty mi to robisz? :C Czemu Harry to taki dupek? Ty go musisz strasznie go nienawidzić, że przedstawiasz go w taki sposób. :D ZAWSZE. Zawsze Harry jest zły :C :D Ale mam nadzieje, że się opamięta.
    A pamiętasz jeszcze o swoim drugim blogu? Bo chyba już zapomniałaś ;<


    Kaja <3 KOCHAMY WAS!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ee tam kochaniee, w wishmeyourself Harry jest wręcz zbyt słodkim chłopcem :o kurde, nie wiem czemu to robię <3 ale nie mów, że ty w swoich opowiadankach też go przedstawiasz jako całkowicie potulnego baranka kochanie <3 jutro postaram się napisać coś na drugiego kochana :*:* buziaki!

      Usuń
  3. Super. Naprawdę kolejny rozdział. Zapiera dech. Świetne opowiadanie. Świetnie prowadzone. I świetnie wymyślone. Powodzenia i mam nadzieję, że kolejny rozdział już niedługo :* :* :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam moje drogie.
    Na wstępie chciałabym pogratulować wyników i zaliczonych zajęć :) Aż miło się słyszy, że wam tak dobrze się powodzi w edukacji szkolnej.
    No co do rozdziału, to z góry przepraszam, że się dzisiaj nie rozpiszę, bo boli mnie coś głowa, a nie powstrzymałam się od przeczytania waszej 2 !
    No Gabrielle miała szansę sobie pogadać z uroczym blondaskiem, a tu Ed ją odciągnął. Okej, on naprawdę przegina. Wykreowałaś go Horanowa jako uczuciowego faceta z "lekką" przesadnością względem bezpieczeństwa i zachowania swojej dziewczyny ! Hello, a gdzie własne zdanie Gabs ?
    No, Vanessa jak się spodziewałam, pokazała rogi. Nie spodobało jej się, ale w sumie nie dziwię się. Chłopcy się nawalili i byli napaleni, Harry ją potraktował jak ścierwo w sumie .. za nic, co mnie mocno zaskoczyło, i wgl nikt nie był dla niej miły na początku. Potem pogawędziła krótko z El, a potem poszła sobie popić z Zaynem : D. No perspektywa Van super, super.
    No to teraz czekamy na imprezę, nie ? Coś czuję, że będzie się na niej działo. No w sumie macie pewne dobre humory związane z wynikami, więc będziecie miały zapał do pisania w szale szczęścia :).
    Okej wyczekuję 3 i serdecznie pozdrawiam.
    Isiia.

    OdpowiedzUsuń
  5. wszystko fajnie, naprawdę, perspektywa Gab jest świetna, już uwielbiam tą bohaterkę i jej nastawienie do życia. Ed... takiego Ed'a sie nie spodziewałam, ale to dobrze, trochę mi wyobraźnia popracuje. :3
    Czemu Harry znowu jest przedstawiony w złym świetle :c Przecież on jest dobrym chłopakiem. Pocieszam się, że był wstawiony i jakby spotkał Van na trzeźwo nie zachowałby się jak skończony dupek. Mam nadzieję, że tak naprawdę jest porządnym gościem, który z szacunkiem odnosi się do kobiet. Tak jak na Twoim innym blogu mogę zrozumiec jego zachowanie, które w dużym stopniu jest spowodowane Tay (wybaczcie, że mieszam dwa blogi)to tu mam nadzieję, że nie będzie 'powtórki z rozrywki'
    Nikogo nie chcę urazic, po prostu to są moje przemyślenia :3
    PS Obydwie macie naprawdę świetny styl, wszystko jest jasne, klarowne i czujemy, że jesteśmy bacznymi obserwatorami życia grona ludzi <3
    ~J

    OdpowiedzUsuń
  6. Więc gratuluje , zdolne z was mordki ;*
    Rozdział jak zawsze cudny, piękny, genialny i zajebisty :P
    Myślałam że polubie Eda w tym opowiadaniu, że będzie taką pozytywną postacią, ale jakoś nie przypadł mi do gustu, sorry ale nienawidzę takiego kontrolowania może dlatego ta postać jest dla mnie dziwna. Jakby ktoś tak mi rozkazywał, chyba bym zabiła. Mam nadzieję ze będzie coś na rzeczy z Niallem nie ?:D
    O mój Boże Sofia jak ja cie za to kocham, po prostu robisz genialnego dupka z Harrego. Może jestem pojebana, ale zawsze ale to zawsze wybiorę i uwielbiam Harrego jako dupka :D Jeeesteś cudowna ! :D
    Obie tak cudownie piszecie że zazdroszczę !
    Całusssyy i do następnego ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. ok, na wstępie, tak jak moje poprzedniczki, serdecznie gratuluję wam wyników! :D
    co do rozdziału/ów i prologu, bardzo mi się to wszystko podoba. No bo, fabuła wcale nie jest banalna i oczywista. W końcu Gabriella jest dziewczyną Eda! Chociaż... gdyby była z Niallem, strasznie bym się ucieszyła! C; A Sheeran mnie denerwuje tym, że ją ogranicza. W końcu miłość Horana i Young musi się rozwijać. No, przede wszystkim, najpierw rozpocząć :p
    Co do Vanessy, to wciąż wierzę, że to do Harrego się zbliży. Musi xD
    No wiecie, najpierw nienawiść, a później ♥
    Jak ja się nie mogę doczekać dalszego rozwoju wydarzeń! zastanawia mnie, do czego dojdzie w klubie... uuuuu, ja chcę kolejny rozdział! >u<
    Pozdrawiam,
    Roddie Xx

    ps. zapraszam na nowego bloga:
    http://mystery-girl-in-black.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem pod wrażeniem Waszego talentu. Macie go aż za dużo więc jakbyście chciały go oddać, to jestem jak najbardziej chętna. :))
    Bardzo spodobały mi się charaktery głównych bohaterek.
    Uzupełniają siebie nawzajem i wydaję mi się, że ich przyjaźń jest naprawdę fajna.
    Denerwuje mnie bardzo Ed i jego opiekuńczość. Zdecydowanie ogranicza Gabrielle.
    Oczywiście jako artystę go uwielbiam, a więc to jeszcze bardziej mnie zachęciło do czytanie Waszego opowiadania.
    Jest Pan Harry Dupek Styles i jest zabawa, nie? Zastanawiam się czy był taki chamski, ponieważ był pijany, czy po prostu nie polubił Vanessy. Albo może to jego podryw? Hahahaahah.
    Bardzo również spodobała mi się scena, kiedy Zayn pił z Vanessą. Już myślałam, że do czegoś dojdzie, ale jednak tak się nie stało. Może, to nawet lepiej.
    Na sam koniec chciałam Wam pogratulować dobrych wyników. Na pewno zajdziecie daleko!
    Pozdrawiam i życzę weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Dobra, wszyscy zaczynają komentarze od gratulacji, ale musicie mi wybaczyć, bo.. ED, ED, ED. *_* Trafiłam na tego bloga w sumie całkiem przypadkowo i pierwszy raz ( może mało czytam, ale co tam ) spotkałam się z moim cudownym Edwardem. Dlatego już od razu mówię wam, że tu zostaję! :D
    A dopiero teraz - gratuluję zdania. :)
    Co do samego rozdziału, jest bardzo interesujący. Trochę mi głupio, że przeczytałam najpierw ten rozdział, a dopiero potem pierwszy i w ogóle, bo miałam wydarzenia całkiem na odwrót, ale to nie ważne. Macie talent i widać, że lubicie to, co robicie. Musicie wkładać w pisanie dużo ciężkiej pracy. Ale kontynuujcie, bo to genialne. Czekam na kolejny! :D

    http://shoot-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Kurczę... znów kurwiarz Hazza? o.O No błagam Cię Sofia... dlaczego musisz robić z niego takiego dupka? Trochę mnie to wkurzyło - już bardzo wolałabym, aby role się zamieniły i Malik taki był, nie Hazza :( Gratuluję wam dziewczyny dobrych wyników z matur, oby tak dalej! ;)

    Co do pierwszej perspektywy, muszę przyznać, że bardzo mi się spodobała. Nigdy jakoś specjalnie przepadałam za Ed'em... muzykę tworzy naprawdę piękną, jednak nigdy nie miałam jakiś specjalnych uczyć związanych z jego osobą i tym bardziej chyba mieć nie będę. Myślę, że to on bardziej pasuje na choleryka. Poza tym patrząc na nic 'Horanowej' i szablon - wnioskuję, że Gab. na sto procent powiązana będzie z Horenem, więc ciekawi mnie w jaki sposób kochana rozwiniesz tę akcję, bo kurczę... w końcu rudy i blondynek to przyjaciel, nie? :) Sumując Twoja perspektywa bardzo mi się spodobała i aż ciekawość zżera mnie od środka! Coś czuję, że w tym klubie coś się stanie!! :3

    Druga perspektywa - napisana przez moją ukochaną Sofię! :* Jak już na początku pisałam, troszkę się zawiodłam na opisie Hazzy... chyba jednak wolę go takiego 'słodkiego', a nie durnowatego, zimnego i kurewsko nie okrzesanego. No, ale znów patrząc na nick i szablon, wynika, że Van będzie miała ostro z nim do czynienia. xD Czytając Twoją perspektywę, kompletnie wyobraziłam sobie jak Vanessa chodzi po tej ogromnej posiadłości, taka nadąsana, zniesmaczona i znudzona xD Akcja z Lou mnie rozwaliła xD serio? ściany, Lou? Wszyscy w domu zdrowi? xD Geniusz, kurde! :D Widać, że Eleanor i Malik tylko się nią zainteresowali, no i na końcu Hazza... Nie lubię się na niego złościć, no!!! :(
    Równie jak w przypadku perspektywy Horanowej, Twojej także nie mogę się doczekać! Na prawdę, nie mam pojęcia co planujecie na tę imprezę w klubie!

    Z pewnością stanę się waszą stałą czytelniczką, drogie panie!
    Pozdrawiam i życzę dalszych sukcesów! :* :*
    - Jerr.

    http://opowiadanie-jerr-1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń