~VANESSA~
Te
trzy ostatnie dni minęły dość szybko, wyjątkowo jak na moje nieszczęście. Nic
ciekawego się nie działo, oprócz tego, że gdy byłam w pracy, jakiś straszy
dziadek zaproponował mi pokój hotelowy i obiecał upojoną noc, na co oczywiście
odmówiłam z dodatkiem paru wulgaryzmów. Czy to, że jestem barmanką, oznacza
również, że panią do towarzystwa? No błagam. Poza tym Gabrielle wyciągnęła mnie
również dwa razy do domu chłopaków, co nie cieszyło mnie tak bardzo, ale i tak
nie miałam co do roboty. A, i oczywiście zapomniałam o jeszcze jednym. Wraz z
Zayn’em, byliśmy również w studio tatuaży, gdzie po raz kolejny zostawiliśmy na
swoim ciele wieczne pamiątki. Brunet, wytatuował sobie na ramieniu napis: ‘Take
a chance and you won’t regret’ natomiast ja postawiłam na nieduży tatuaż, w
postaci czterech ulatniających się ptaszków po lewej stronie nad piersią. Nie
przepadam za zbyt wielką grafiką na ciele, lecz tego typu symbole definitywnie
ujmują moje serce.
Ubrana w szare dresy, białą luźną bluzkę na ramiączkach oraz uwielbianą przeze mnie czapkę, co było dość dziwne, bo w końcu kto siedzi w domu w czapce? Siedziałam wraz z Ed’em i
moją przyjaciółką u mnie w mieszkaniu, zajadając się ulubionymi muffinkami,
które rudowłosy zawsze przynosił, gdy wpadał w goście. Wiedział, że wręcz je
ubóstwiam, więc lubiłam gdy robił mi tego typu niespodzianki.
-
Chciałabym być modelką – wypaliłam znienacka, zajadając się kolejną pysznością,
brudząc tym sposobem kąciki ust, co było jak najbardziej normalne w moim przypadku.
Para spojrzała po sobie, jakby to co usłyszeli, było jakimś wybrykiem z
kosmosu. Oczywiście robiłam sobie z nich czyste żarty, i przeczuwałam, że w
jakimś stopniu mieli o tym pojęcie, bowiem znali mnie bardzo dobrze, i mieli
świadomość, że to byłaby chyba ostatnia rzecz, którą chciałabym robić w życiu.
-
Em.. serio ? – zapytał zdezorientowany Ed, patrząc tym razem w moim kierunku.
-
Serio. Ciągłe sesje, wybiegi i wycieczki do Mediolanu czy Paryża – westchnęłam,
patrząc tymczasowo w sufit, aby tylko się nie roześmiać.
-
Kiedy zaczęłaś brać tą opcję pod uwagę? Bo nie przypominam sobie, żebyś pałała
miłością do modelingu – odezwała się podejrzliwym głosem szatynka.
- W
sumie to niedawno. Zdałam sobie sprawę, że coś muszę robić w życiu, a przecież
kasa z tego nie mała – uśmiechnęłam się szeroko, przekonując ich, że mówię jak
najbardziej szczerze.
-
Przecież będziesz Panią psycholog, o ile się nie mylę – nabąknęła moja
przyjaciółka.
- To
też. Będę miała dwa zawody i już.
- Oh,
to świetnie. Każdy lubi modelki. A Harry to już je ubóstwia – odezwał się Ed,
zaskakując mnie swoimi słowami do granic możliwości.
- Co?
– burknęłam, podnosząc brwi.
-
Umawiał się z paroma. Jeśli jesteś wieszakiem z blond włosami, to uwierz, że
masz jego serce w garści.
-
Chyba po moim trupie – wybuchnęłam znienacka – Ten lokowaty idiota musi być
kompletnym bezguściem, sądząc po twoich słowach. A tak poza tym, to był żart.
Nie będę żadną modelką – skitowałam szybko, uśmiechając się głupio.
-
Wiem – zaśmiał sie z mojej miny – Chciałem cię sprowokować do wyjawienia prawy.
*
-
Idziemy z Ed’em do chłopaków, wybierasz się z nami? – zapytała Gabrielle, gdy
wracałyśmy ze wspólnego spaceru po mieście.
-
Emm nie– odpowiedziałam krótko, bowiem
kolejna wizyta u tych chłopców nie wydawała mi się właściwa. To nie tak, że ich
nie lubiła, lub coś w tym stylu. Szczerze przyznam, że nawet za nimi
przypadałam. Co prawda Louis wciąż był obojętny w moim stosunku, czego nie
mogłam powiedzieć o jego przemiłej dziewczynie, z którą zawsze zamieniłam
jakieś słowo, gdy przypadek na siebie wpadałyśmy. Niall był raczej typem
człowieka, którego nie da się nie lubić. Zawsze zabawny, sympatyczny i dość
uprzejmy, dlatego nie chciałam za bardzo wynakwiać i szukać w nim niepotrzebnie
jakichkolwiek wad. Liam należał do typu ludzi zaradnych i odpowiedzialnych. Co
prawda nie był raczej w typie ludzi, z którymi mogłabym się przyjaźni, ale jak
na razie nie podpadł mi w żadnym przypadku. No i niósł mnie na rękach do domu,
kiedy byłam w zaawansowanym stanie upojenia, a to naprawdę był dobry gest. No i
został jeszcze Zayn, z którym łączy mnie to co łączy. Chociaż czy można to
nazwać jakąkolwiek więzią miłosną? Wątpię. Na pewno nie z mojej strony. Brunet
naprawdę mi się podobał. Jest chłopakiem w moim guście, no i ma sporo tatuaży,
które szalenie mi się podobają. I zapomniałam wspomnieć, że całuje naprawdę
wyśmienicie, ale to wciąż nie jest to. Mam wrażenie, że byłby tylko dobrym
przyjacielem i nic więcej. Co prawda, byłabym zadowolona, gdyby znalazł się w
moim łóżku, ale wydaję mi się, że raczej wyrosłam z czasów, gdy spałam z
facetami, którymi dopiero co poznałam. Czy kogoś jeszcze ominęłam? Hmm, wątpię.
- No
proszę cię. Wiem, że nie pałasz do nich największą sympatią, chociaż w sumie
nie wiem z jakiego powodu, ale mogłabyś mi dotrzymać towarzystwa.
-
Przecież idziesz z Ed’em.
-
Tak, ale sama wiesz, że to nie to.
-
Oczywiście Gabrielle – westchnęłam – Gdy już raz poszłam z wami na ich imprezę,
zostawiłaś mnie bez wyrzutów i musiałam sobie radzić sama – odezwałam się,
przypominając tą nieszczęśliwą chwilę. Tym właśnie sposobem, udało mi się
bliżej poznać Zayn’a.
-
Wiem, przepraszam. Naprawdę mi głupio za tę sytuację, ale obiecuję, że się to
już nie powtórzy! – powiedziała, zatrzymując się na chwilę, kładąc przy tym
prawą dłoń na lewej piersi. – Poza tym, dzisiaj wraca Harry, pamiętasz?
- No
i co w związku z tym? – zapytałam tak, jakby mnie to w ogóle obchodziło. A
szczerze? Nie obchodziło w ogóle.
- Po
prostu mówię. Sądziłam, że chciałabyś wiedzieć.
-
Szczerze? – przystanęłam na moment – Mam na to wyjebane jak mało kto –
uśmiechnęłam się lekko i ruszyłam dalej.
-
Dobra, dobra, ja cię tam znam – dogoniła mnie szatynka.
- Coś
sugerujesz? – zapytałam podejrzliwie, marszcząc czoło. Oh, chyba muszę się
oduczyć tego irytującego gestu.
-
Tylko i wyłącznie to, że jest dla ciebie jedynie osobą, której z całego serca
nienawidzisz i gardzisz – zaśmiała się, patrząc na mnie z żartem, co wcale mnie
nie bawiło.
-
Kpisz ze mnie?
- A
gdzieżby, mówię całkowitą prawdę.
-
Piłaś coś Gabrille? – zapytałam ponownie, bowiem nie zachowywała się tak jak
zawsze. Serio, daję stówę, że wypiła przynajmniej trzy piwa.
-
Tylko trzy piwa – ha, mówiłam!
- Tak
myślałam – skomentowałam krótko. – Dobrze, pójdę z Tobą, ale nie przyzwyczajaj
się za bardzo. Nie mam zamiaru pojawiać się w ich domu co dwa dni, bo ty tak
chcesz, skarbie.
-
Zgoda.
~GABRIELLE~
Namówienie tak opornej osoby jaką jest
Vanessa jest nie lada wyzwaniem. Ale ja znam ją na tyle dobrze, że wiem jakich
sztuczek użyć i jak podejść jej osobę tak, aby bez zająknięcia zgodziła się na
wszystko o co ją poproszę. Wizyta u chłopaków nie była odrębnym problemem.
Wiedziałam, że Harry mimo tego całej otoczki w stylu ‘Nienawidzę I Gardzę
Vanessą Paradise’; to jednak ma na nią ogromną ochotę i gdyby mógł, z chęcią
wysłałby Zayn’a na księżyc, a potem użył swoich sekretnych trików i poderwał
Van. Od razu powstaje pytanie skąd ja, czyli osoba, która chyba NAPRAWDĘ, bez
udawania nienawidzi Harego Styles’a, wiem takie rzeczy. Już tłumaczę!
- Harry chyba się zakochał. – wyznał Niall, spoglądając
na mnie znad białego kubka. Piliśmy gorącą czekoladę u niego w pokoju i
oglądaliśmy jakieś filmy animowane.
- To nie możliwe. – odpowiedziałam, odkładając
na stolik naczynie zapełnione od żelek po różne rodzaje czekolad i chipsów. W
sumie, to nawet ani Ed, ani Nessa nie wiedzieli, gdzie spędzam wszystkie
wieczory. Mój chłopak myślał, że jestem u najlepszej przyjaciółki, a najlepsza
przyjaciółka myślała, że jem romantyczną kolację z moim chłopakiem. Trochę
kłamstw jeszcze nikomu nie zaszkodziło, a spotkania z Horan’em okazały się
lekiem na całe zło związane z nikim innym, jak samym Sheeran’em, który stał się
ostatnio nie do zniesienia. No, może przy Vanessie zachowywał się naturalnie i
kulturalnie, jednak kiedy zostawaliśmy sami, zaczynało się istne piekło.
Zaczynając od szantażu, na wielkich kłótniach kończąc. Miałam go powyżej uszu,
ale bałam się przyznać komukolwiek do tego. Wstydziłam się, że pozwalałam sobą
pomiatać - Możliwe. On nigdy nie wyjeżdża do mamy. No, z wyjątkiem sytuacji
kiedy w jego życiu pojawia się jakaś konkretna kobieta. I mam tu na myśli
nikogo innego jak Vanessę. – zamarłam. Wszyscy tylko nie ONA!
- Nie wymyślaj. – zrobiłam naburmuszoną minę,
sięgając po owsiane ciasteczko pokryte grubą warstwą czekolady – Rób to co
potrafisz najlepiej. Jedz i nie myśl, okej?
Vanessa żyła dalej z myślą, że Harry jej nienawidzi, on żył dalej z
myślą, że Vanessa nienawidzi jego. I miałam wrażenie, że tak im dobrze. Dlatego
nie pisnęłam ani słówka o domysłach Niall’a. Kiedy nadszedł kolejny wieczór, w
którym miałam odwiedzić dom chłopaków, czułam lekkie zdenerwowanie. Wzięłam
szybki prysznic omijając Ed’a szerokim łukiem. Nawet we własnym domu czułam się
jakbym odsiadywała najdłuższą karę w więzieniu.
- Pośpiesz się, nie mam zamiaru się spóźnić. –
wzdrygnęłam się lekko, kiedy za moimi plecami usłyszałam przepełniony jadem
głos rudowłosego. Zjawił się jak duch i tak samo po chwili zniknął za drzwiami
łazienki. Przerażona już do szpiku kości, drżącymi rękoma sięgnęłam pierwsze
lepsze ciuchy z szafy, ubrałam je i zbiegłam na dół. Musiałam być jak najdalej
od tego tyrana...
Dom chłopaków jak zwykle przywitał
nas marmurowym chodniczkiem i dwoma rzędami lampek, które urzekają mnie z
każdym dniem bardziej.
- O mój Boże, znów tu jestem. To jakieś
pieprzone deja vu, czy coś? – z ust blondynki wydobył się stłumiony jęk. Van,
nie przesadzaj!
- Daj na luz, zachowuj się jak człowiek, bądź
miła i uprzejma a założę się, że wszyscy zmienią zdanie co do Ciebie. –
powiedziałam i uśmiechnęłam się szeroko. Kiedy znajdowaliśmy się już pod
drzwiami apartamentu, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki pojawił się w
nich Louis.
- Witam naszych kochanych gości! – przytulił
najpierw mnie, a potem podał rękę Ed’owi – Vanesso. – krótkim ruchem głowy
skinął w kierunku dziewczyny. Okej, okej. Nie jest tak jak planowałam.
- Cześć palancie. – odgryzła się, omijając nas
wszystkich i weszła do domu. Przedstawienie czas zacząć...
Każdy zajął swoje miejsca w
ogromnym salonie chłopaków. Ja siedziałam na samym skraju jasnej kanapy, tuż
obok mnie znajdował się oczywiście Ed, którego dłoń mocno ściskała moje kolano.
Tuż obok Ed’a siedział Louis, Elanor oraz Liam z Danielle. Za to na drugiej
sofie Niall, koło niego Vanessa żwawo konwersująca z Zayn’em i Harry z miną naburmuszonego
dziecka. Każdy miał przed sobą szklankę wypełnioną drinkiem.
- To jak Harry, wypłakałeś się mamusi w rękaw?
– Vanessa piła już drugą z kolei kolejkę alkoholowych napoi. Ja nie zdążyłam
nawet dopić mojego do połowy.
- Zejdź ze mnie, Van. – odpowiedział ze
stoickim spokojem, zatapiając wzrok w jej zielonkawo-brązowych tęczówkach – Z
resztą ja przynajmniej spędzałem miło czas na spotkaniach ze znajomymi i
rodziną, a nie dawaniu dupy Zayn’owi.
- Chyba sobie kpisz! – twarz blondynki zaszła
ciemną purpurą, a zaciśnięte mocno palce zaczęły bieleć. Może mi ktoś
powiedzieć po co ja ją tu zabrałam?
- Słyszałem wszystko przez telefon i nie
wykręcisz się z tego! – Zayn, jak i cała reszta przyglądał się kłócącej dwójce.
Miałam wrażenie, że nie wiedział o czym mowa, ja w sumie też.
- Chcesz powiedzieć, że się wtedy nie
rozłączyłeś? – wydukał powoli Malik. Harry prychnął pod nosem, sięgając po
swoją szklankę.
- O co tu do cholery chodzi?! – przerwał burzę
panującą między tą trójką zdziwiony Louis – Od kiedy Vanessa pojawiła się w
waszym życiu, nie potraficie racjonalnie myśleć i zachowujecie się jak pojebane
dziaciaki. Niall tak samo! – głos miał głośny i dało wyczuć się w nim spięcie –
Zamiast skupiać się na muzyce, na tym co mamy robić, to wolisz siedzieć
wieczorami z Gab, i prowadzić z nią te głupie rozmowy. Jesteście beznadziejni.
WSZYSCY. – wstał energicznie z miejsca i ciągnąc za sobą biedną Eleanor,
opuścił pomieszczenie. Cała reszta, a w tym ja z mocnym uściskiem Ed’a, który
wręcz zgniatał moje kolano, siedziałam jak wryta. Zayn z Harry’m popatrzyli po
sobie i widać było, że zamiast poprawy sytuacji, jeszcze ją tylko pogorszyli.
Wiedziałam jednak, że na najgorszej pozycji znajduje się biedna Vanessa. Mina i
kolor skóry zmieniły się diametralnie. Siedziała teraz cała blada, skubiąc
palce i przygryzając dolną wargę. Wyczułam, że wreszcie dotarło do niej, w jak
wielkim bagnie się znajduje. Tak bardzo chciałam jej pomóc, ponieważ była dla
mnie jedyną i najważniejszą osobą w życiu, jednak kiedy miałam nieść pomoc jej,
jak sama nie radziłam sobie ze swoimi problemami? Z resztą, nie sądziłam, że
sprawy z Ed’em zajdą tak daleko i wydarzy się to co miało swoje miejsce kilka
sekund później. Poczułam jak uścisk Sheeran’a rozluźnia się, jednak tak szybko
jak ucieszyłam sie z braku jego bliskości, tak samo szybko wpadłam w popłoch.
Silne dłonie rudowłosego podniosły mnie z kanapy. Kiedy już stanęłam na
własnych nogach, Ed pociągnął mnie za sobą w głąb korytarza, a ja bez słowa
pozwoliłam robić ze sobą co tylko chciał. Kiedy już wiedział, że nikt nas nie
zobaczy, spojrzał dzikim wzrokiem w moje oczy i wysyczał przez zaciśnięte zęby.
- Pierdolona suka z Ciebie. A ja głupi Cię
kocham. – uśmiechnął się szyderczo, a ja z impetem wylądowałam na pobliskiej ścianie
i odbijając się od niej, upadłam na ziemię. Czułam słone łzy niemocy i
przeszywający ból w lewej ręce. Dostałam nauczkę. Nauczkę od losu, że nie
powinnam więcej ufać Ed’owi.
~VANESSA~
Byłam zła do granic możliwości, z
powodu sytuacji, która miała miejsce parę chwil temu. Ten moment był tak
cholernie niezręczny, że sama po raz pierwszy nie wiedziałam co zrobić.
Popatrzyłam po wszystkich zebranych, a mój wzrok na dłuższą chwilę zatrzymał
się na Harry’m i Zayn’ie, którzy patrzyli na siebie w taki sposób, jak gdyby
byli swoimi największymi wrogami. Czy to rzeczywiście wszystko przeze mnie? Tak
jak powiedział Louis? Co prawda żywiłam do niego najmniej sympatii spośród
wszystkich chłopaków z zespołu, nie licząc oczywiście Styles’a, ale miałam
wrażenie, że pasiaty wyznał prawdę. Nie znałam ich wcześniej, nie wiem jak się
zachowywali, ale gdy pojawiłam się ja wraz z Gabrielle, zaczęłam widzieć pewne
spięcia, które wydawało mi się, nie powinny mieć miejsca w ich zespole, bo w
końcu słyszałam, że byli tak bardzo zjednoczeni, że kompletnie nic by ich nie
poróżniło. Najbardziej zdziwił mnie fakt, że podobno Gabrielle ostatnio cały
czas spędzała chwile z Niall’em, nie mówiąc mi o tym ani słowem. Zapewne przed
Ed’em również to kryła, bowiem jego wzrok na jej osobę miażdżył całkowicie. W
pewnej chwili zaczęłam się go bać nawet ja. Spojrzałam znów na dziewczynę,
która siedziała zmieszana jak nigdy, i zerkała na mnie przepraszającym
wzrokiem. Tylko czy mogłam jej wybaczyć? Odkąd pamiętam, mówiłam jej wszystko.
O wszystkich moich problemach i wiedziała o mnie na pewno więcej niż ktokolwiek
inny, a ona nie miała zamiaru wspomnieć mi nawet o takiej błahostce, jaką była
jej przyjaźń z blondynem. Może dlatego, że to nie była tylko przyjaźń?
Gdy wszyscy siedzieli tak w ciszy,
prychnęłam głośno i skierowałam się w stronę wyjścia. Z przedpokoju wzięłam
jeszcze dwie fajki z paczki Malik’a, bowiem nikt inny nie palił w tym domu, i
wyszłam przed dom, siadając na górnym schodku. Odpaliłam papierosa i
rozkoszowałam się jego dymem w płucach. W takich chwilach było mi to potrzebne.
Zaczęłam się zastanawiać nad całym
moim życiem. Czy ma ono jakikolwiek sens? Wcześniej byłam tylko nic nieznaczącą
imprezowiczką, która ledwo dawała sobie radę w życiu. Teraz jestem studentką,
która musi się sama utrzymać, bo nawet nie ma jej kto pomóc. Cieszyłam się, że
poznałam w moim życiu kogoś takiego jak Gabrille, ale ostatnio zaczęło się
dziać między nami dziwnie. Dokładnie od czasu, kiedy poznałyśmy to całe One
Direction. Zawiodła moje zaufanie i nie wiedziałam co było tego przyczyną. Czy
w końcu nie byłam najbliższą jej osobą?
Szybko dopaliłam drugiego papierosa
i wstałam z zimnego asfaltu. Odwróciłam się, i biorąc ostatni wdech, weszłam
ponownie do domu tych gagatków. Skierowałam się do salonu, gdzie siedział tylko
Liam, Niall, Zayn oraz Harry, brakowało jedynie szatynki i jej chłopaka. Czyżby
poszli sobie coś wyjaśniać?
- I
co? W końcu przestaliście się nad sobą użalać? – zapytałam, patrząc na nich
karcąco.
- Ktoś
cię pytał o zdanie? – odezwał się tym razem Harry, wstając z kanapy.
-
Jakbyś nie zauważył, zadałam tylko proste pytanie, ale na nie widać też nie
potrafisz odpowiedzieć.
-
Odezwała się ta, która zna odpowiedź na wszystko. Chyba za bardzo się
wywyższasz, a tak naprawdę masz gówno do zaoferowania.
-
Harry, chyba już wystarczy – odezwał się tym razem Zayn, podchodząc do naszej
dwójki.
- No
tak – prychnął z uśmiechem lokowaty – Znowu to samo. Nie widzisz co ta
dziewucha z nami zrobiła? Louis miał rację! Pojawiła się i wszystko wywróciło
się do góry nogami. Ale ja nie jestem tym naiwnym. To ty nim jesteś Malik.
- Jak
masz czelność w ogóle coś takiego mówić! To ty zacząłeś całe to przedstawienie!
To ty miałeś coś do mnie od samego początku i tylko Zayn okazał się wyrazić
choć trochę kultury, której ty nie masz za grosz. Czyżby rodzice cię jej nie
nauczyli? – warknęłam, zbliżając się do niego z założonymi rękoma.
- Mnie
przynajmniej rodzice kochają. Jak widać ciebie ani trochę, bo wyrosłaś na
niezłą szmatę – uśmiechnął się satysfakcjonująco, a mnie całkowicie zamurowało,
a łzy automatycznie pojawiły się w moich oczach. Nie płacz Vanesso! Nie przy
nim – mówiła moja podświadomość, która i tak nie wpłynęła na mnie tak, jak po
winna.
- No
tak – uśmiechnęłam się lekko, zaciskając wargi – W takim razie masz szczęście
Harry, bo moi rodzice, gdyby jeszcze byli na tym świecie, na pewno by mnie
kochali – skończyłam, i popatrzyłam na niego z wściekłością połączoną z bólem i
momentalnie widziałam, że jego wyraz twarzy zmienia się na zszokowany i
zmieszany. Potrząsnęłam szybko głową i odwróciłam się, wychodząc szybko z tego
cholernego domu. Nie miałam najmniejszej ochoty już tu siedzieć. To wszystko
zabijało mnie od środka. Wiedziałam, że prędzej czy później, ten człowiek zakpi
we mnie w taki sposób, wtrącając w to moich rodziców, ale jednak miałam szczerą
nadzieję, że może się tak nie wydarzy, bo wtedy musiałabym pokazać słabość,
która pod względem rodziców, była moją największą słabością.
To
nie moja wina, że umarli. Miałam piętnaście lat i żadnej innej rodziny. Wujków,
dziadków, nikogo. Byłam sama i wtedy musiałam sobie radzić. U mojego boku była
jedynie Gabrielle, która niestety nie mogła mi wtedy pomóc w jakikolwiek
sposób. Robiłam wszystko, aby tylko nie wzięli mnie do domu dziecka. Miałam
nadzieję, że jakoś sobie poradzę, ale jakim cudem piętnastoletnia dziewczyna
może wychować się sama? Na samym początku spałam gdziekolwiek się dało. W
domach dla bezdomnych, różnych przytułkach, a nawet na dworze. W końcu załapałam
się na pracę marnej kelnerki, i na początku pracowałam cały czas. Bez jakiejkolwiek
przerwy, dzień i noc, by zarobić choć trochę na opłacenie godnego miejsca do
spania. Później już było lepiej. Do tego czasu zmieniło się wiele. Mam to,
czego potrzebuję i potrafię sobie poradzić we własny sposób i nie jest mi
potrzebny nikt do szczęścia, bowiem mam świadomość, że nikt w życiu nie poda mi
niczego na tacy. Życie nauczyło mnie siły i wytrwania, ale w takiej chwili,
która miała miejsce parę minut temu, to wszystko sypie się jak domek z kart.
Wiem, że Harry nie miał pojęcia o tym wszystkim, ale właśnie za to tak bardzo
go nienawidzę. Za to, że najpierw coś powie, a dopiero później pomyśli. Lecz
często bywa tak, że to później, już jest o wiele za późno.
-
Vanessa! Vanessa, stój! – usłyszałam za sobą głos. Popatrzyłam za siebie, i
dostrzegłam Malik’a, Po krótkiej chwili szybko mnie dogonił, kiedy ja wciąż
szłam bez celu – Przepraszam cię za niego. Wiesz jaki jest.
- Ty
przepraszasz? Nie masz za co. To on za każdym razem jest sprawcą wszystkich
kłótni! I nie, nie wiem jaki jest. A nawet jeśli bym wiedziała, to nie jest
żadne wytłumaczenie Zayn i dobrze o tym wiesz – powoli zalewałam się łzami.
Cholera, dlaczego przy nim płaczę.
-
Vanesso! Uspokój się. Nie płacz – wziął mnie znienacka w ramiona, gdy ja
tymczasem przytuliłam się do jego klatki piersiowej. Czułam się bezpieczna.
-
Nienawidzę go Zayn. Naprawdę go nienawidzę – mówiłam szlochając.
-
Ciii. Już dobrze – uspokajał mnie, głaszcząc moją głowę. – Zapomnijmy o tym i
spędźmy miło czas. Mam nawet pomysł – oddalił swoją głowę tak, abym mogła na
niego spojrzeć.
-
Chodźmy się nawalić – uśmiechnął się i automatycznie oblizał swoje pełne wargi, na co ja odwzajemniłam przez łzy jego
gest, co musiało wyglądać absolutnie komicznie, ale cóż poradzić. Miałam
świadomość, że Zayn myśli sobie o nas w sposób inny, niż myślę o nas ja, ale
potrafił to odróżnić na przykład w chwilach takie jak ta. Teraz, jedyne czego
potrzebowałam to przyjaciela. I on nim był. Był moim przyjacielem.
~GABRIELLE~
Music on
Łzy nadal ciurkiem spływały mi z
policzków, kiedy Ed opuszczał pomieszczenie, w którym się znajdowaliśmy.
Drewniana podłoga na której leżałam
skulona jak wystraszony piesek, wydawała się być teraz zimna i
nieprzyjemna. Znajdowałam się w domu pełnym osób, a pomoc nie przychodziła z
nikąd. Byłam sama na tym świecie. Zupełnie sama i zagubiona w samym środku
sztormu negatywnych emocji, a ja na malutkiej, dziurawej łódce, próbowałam
ratować resztki honoru i w między czasie wmówić sobie, że niedługo wielkie,
ciemne fale oceanu ustaną, a na horyzoncie pojawi się ciepłe, ogromne słońce.
Powoli wstałam z podłogi, strzepując z
koszuli niewidzialne pyłki. Czułam jak moje spuchnięte oczy zaczynają piec, a zaschnięte
na policzkach łzy, ściągają boleśnie moją skórę. Potrzebowałam teraz mocnego
uścisku, jednego słowa pocieszenia. Czegokolwiek. Potrzebowałam pomocy.
- Boże, Gabrielle! – usłyszałam za sobą głos blondyna.
Niall! Tu jestem! Sama, zagubiona i z ogromnym bólem w ręce. Wiedziałam, że
jutro będzie na niej ogromny siniak i nic nie mogłam na to poradzić, oprócz
noszenia bluzek z długim rękawem w ciepłe, kwietniowe dni. Po raz kolejny będę
wyglądać jak dziwaczka.
- Niall. – szepnęłam, nie odwracając się w
stronę chłopaka. Ogromna gula znów formowała mi się w gardle. Nie mogłam
płakać. Nie teraz.
- Jezu, co on Ci zrobił? – wydukał łapiąc mnie
za ramiona. Syknęłam cicho. Poprzez dotyk Horan’a ból stał się mocniejszy – Czy
on...? – delikatnymi ruchami odpiął kilka guziczków mojej koszuli, po czym
ściągając ją lekko w dół, spojrzał na zaczerwienioną rękę. A potem zrobił coś,
czego nie spodziewałam się w tamtym momencie. Powoli, ciągle patrząc w moje
zapłakane oczy z dużą dozą delikatności musnął moje ramię, a potem przytulił mocno.
Czułam się w jego ramionach jak mała, zagubiona dziewczynka – Nie wrócisz tam.
Rozumiesz? Nie pozwolę Ci na mieszkanie z tym... O mój Boże. Że ja pozwoliłem
mu tak wyjść! Nie możesz tego tak zostawić Gabrielle, słyszysz?!
- Ale Ed pomógł mi... – wyszeptałam.
- Nie, proszę. Czy bicie, to jakaś pomoc? On
Cię uderzył, do cholery!
- Co tu się dzieje? – Liam stanął koło nas,
bacznie obserwując każdego. Jego mina wyrażała milion emocji, poprzez
zdziwienie aż po złość – Kto ją uderzył?
- Ed. – Niall odpowiedział rzeczowo, po czym
zabrał się za ponowne zapinanie guzików. Payne zgromił go spojrzeniem.
- Ona chyba potrafi to zrobić sama. –
wysyczał.
- Widzisz w jakim jest stanie?!
- Widzę. Jednak Gabrielle to dorosła kobieta i
powinna radzić sobie z emocjami. Nie chcemy w naszym domu więcej takich akcji.
Nie przyprowadzaj jej tu więcej. – powiedział i już miał odchodzić, kiedy
odwrócił się na pięcie, ponownie obdarzając nas karcącym spojrzeniem – Vanessy
także. Zayn również potrzebuje oderwania od tej sytuacji. – dodał, odchodząc.
- Co ja teraz zrobię? – głos miałam cichy i
piskliwy. Miałam wrażenie, że słowa chłopaka kompletnie przygwoździły mnie do
ziemi, z której już nie miałam siły powstać.
- Masz mnie. Coś wymyślimy.
Obudziłam się wczesnym rankiem.
Deszcz mocno dudnił w szyby, powodując tym moje obrzydzenie. Nienawidziłam
angielskiej pogody. Doprowadzała mnie do białej gorączki, bo byłam osobą
ciepłolubną, kochałam słońce i ciepłe klimaty. Ale niestety urodziłam się tu, w
Anglii, gdzie deszcz, kałuże i zimne powietrze to nie nowość, a raczej
codzienność. Żałowałam, że nie mogę opuścić kraju, ale sytuacja w jakiej się
właśnie znajdowałam była na tyle ciężka, że ucieczka z miasta byłaby chyba
najgorszą rzeczą jaką bym zrobiła. Obróciłam się na drugi bok, kiedy poczułam
coś ciepłego przy mojej skórze. Nie miałam na sobie nic oprócz czarnego,
koronkowego stanika, majtek do kompletu i cienkiej koszulki na ramiączkach.
Zdecydowanie była to koszulka męska, a krótkie włosy i szerokie ramiona na
pewno nie należały do Vanessy. Wiedziałam, że był to Niall Horan. Spałam w
łóżku z Niall’em Horan’em w domu bliżej mi nie znanym. Gdzie ja do cholery, jestem?
Powoli zsunęłam z siebie beżową kołdrę i wyciągnęłam na ziemię stopy. Wzrokiem
przestudiowałam pomieszczenie. Mały pokój w odcieniach szarości i bieli. Na
ścianach wisiały nieduże obrazki, które przedstawiały bliżej nieokreślone bazgroły
w kolorze czarnym. Ogólnie pokój był schludny i czysty, co zdziwiło mnie bardzo,
bo po wystroju, przypuszczałam, że należał do kogoś o płci przeciwnej.
- Nie śpisz już? – usłyszałam zastany głos
Niall’a, więc szybko odwróciłam się w jego stronę. Z bliżej niewyjaśnionych
przyczyn, poczułam się nieswojo, wiec objęłam się w pasie rękoma, nadal patrząc
mu głęboko w oczy – Nie jest źle. – dodał po chwili, podnosząc się do pozycji
siedzącej. Zdezorientowana złączyłam brwi. Z czym nie jest źle do cholery? –
Chodzi o siniak. Nie jest aż tak duży. Lód pomógł. – poczęstował mnie uroczym
uśmiechem, po czym ponownie się ułożył na poduszce. Na śmierć zapomniałam o
siniaku, więc kiedy Horan o nim wspomniał, uniosłam lekko rękę i ukradkiem
spojrzałam na to, co pozostawiła po sobie agresja Ed’a. Rzeczywiście znamię nie
było aż tak duże, jednak ręka w tym miejscu była znacznie spuchnięta.
- Gdzie jesteśmy? – od razu zmieniłam temat.
Wolałam nie rozmawiać o Ed’zie.
- Mój kumpel pozwolił nam tu... przenocować.
- Nie pamiętam jak się tu dostałam. –
zauważyłam.
- Byłaś tak roztrzęsiona tym co się stało, że
musieliśmy razem z Harry’m wcisnąć w Ciebie tabletki uspokajające, żebyś
przestała płakać, krzyczeć i drżeć. Jeśli mam być szczery, to byłem lekko
przerażony, za to Harry, wykazał się większym bohaterstwem. – ponownie się
uśmiechnął – Ale już jest wszystko okej, prawda?
- Ale... co z Liam’em, Louise’m? Gdzie jest
Vanessa? – zaczęłam wyliczać, nerwowo skubiąc przerzucone przez ramię włosy.
Zimno bijące od podłogi dało się we znaki, bo czułam jak krążenie w stopach
znacznie zwolniło. Niall westchnął głośno. Nie patrzyłam już na niego.
- Chodź tu do mnie. – szepnął.
- Gdzie jest Van? Muszę do niej zadzwonić, cokolwiek.
Muszę wiedzieć, że wszystko jest okej! – mój głos stał się mocny i czułam jak
ponownie łzy zbierają się w moich oczach – A co z Ed’em? Gdzie jest Ed? – po
tych słowach wybuchłam gromkim płaczem, chowając twarz w dłoniach. Dosłownie w
kilku następnych sekundach ciepłe ciało chłopaka przyległo do moich pleców.
Jego nogi znajdowały się teraz po obu stronach mojego ciała, a duża dłoń
głaskała bolącą rękę, za to druga spoczywała na moim brzuchu. Stalowy uścisk ,w
którym się znajdowaliśmy, przyniósł znaczne ukojenie moim zszarpanym nerwom.
Potrzebowałam tego. Potrzebowałam stalowego uścisku mężczyzny, a nie zirytowanych
i złych spojrzeń zielonych oczu, wbitych we mnie przy każdym kroku.
Potrzebowałam czegoś więcej, oprócz ręki ściskającej mojej kolano, zapewnień,
że kocha, że pragnie, które okazały się jedną wielką bańką mydlaną, która
rozpadała się przy najdelikatniejszym dotyku. Potrzebowałam ciepła. Potrzebowałam
Niall’a. I właśnie zaczęłam sobie to uświadamiać...
- Gdziekolwiek jest Ed, na pewno Ciebie tam
nie będzie. – pocałował moje ramię. W miejscu, w którym chłopak przycisnął
swoje wargi wyczułam jakby wybuch fajerwerków. Moje ciało zupełnie inaczej
reagowało na dotyk Horan’a, niż na dotyk Ed’a. Co do tego drugiego, było raczej
bierne i dość obojętne.
- Boję się, Niall... – wydukałam.
- Nie musisz. Jestem tu. Rozumiesz?
- A co jeśli Ed... – nie zdążyłam dokończyć,
kiedy do drzwi frontowych zaczął się ktoś dobijać. Pukał głośno i nieustannie,
więc od razu pomyślałam o Sheeran’ie. Znalazł mnie. Zadrżałam, a kiedy blondyn
wyczuł kolejne drgania mojego ciała, przycisnął mnie mocniej do siebie.
- To nie Ed, Gabs. Możesz być spokojna. Harry
przyszedł. – powiedział beznamiętnie, odlepiając się od mojego ciała – Ubierz
się. Pożyczyłem jakieś ciuchy od Eleanor. Są w plecaku. – wskazał miejsce, w
którym znajdował się pakunek – Ja idę otworzyć. Kuchnia jest na wprost. To małe
mieszkanie, nie zgubisz się. – spojrzał jeszcze na mnie opiekuńczym wzrokiem i
wyszedł z pokoju, cicho zamykając białe drzwi.
Przebrałam się w to co było w
plecaku. Jeansy okazały się trochę za małe, więc wybrałam dresy i prostą
koszulkę. Oprócz tego na dnie znalazłam parę skarpetek i zapakowaną w pudełko
bieliznę. Cóż, Niall się postarał. Albo El. Zakodowałam, że muszę jej
podziękować, przypominając sobie od razu, że za drzwiami znajduje się Harry z Horan’em.
Szybkim krokiem dotarłam do drzwi i otworzyłam je szeroko. Omiotłam spojrzeniem
miejsce, w którym miałam okazję przebywać. Rzeczywiście było malutkie, a
kuchnia znajdowała się dosłownie kilka kroków ode mnie.
- Cześć. – rzuciłam w stronę Harry’ego. Uśmiechnął
się współczująco i skinął głową.
- Hej. Jak się czujesz? Jak ręka? – jego głos
miał taki sam wyraz jak wzrok. Zajęłam wolne krzesło, wzdychając cicho.
- Jest okej.
- Przykro mi z powodu... Ciebie i Ed’a. On się
nigdy tak nie zachowywał...
- Tak. – mruknęłam, spoglądając na Niall’a.
Spuścił wzrok. Niall...?
- W domu jest strasznie. Lou nie chce z nikim
rozmawiać, Liam wkurza się o byle co, a jak wspomnimy o Tobie to Niall wybucha
jak bomba zegarowa. – ściszył głos – A Zayn... Spędził noc po za domem. Myślę,
że był z Van. – powiedział, zatapiając wzrok w ścianie naprzeciwko, po czym
zapadła grobowa cisza. Podsumowując naszą sytuację, wszyscy tkwimy po uszy w
jednym wielkim gównie...
***
OD SOFIA STYLES:
Witajcie kochani! Wybaczcie nam, że tak długo nie pojawiał się rozdział, ale ostatnio jakoś zabrakło nam weny twórczej na tą historię, ale stwierdziłyśmy, że nie możemy z niej zrezygnować, bo jest ona naszą pierwszą wspólną, zatem musimy doprowadzić ją do końca. Poza tym, szkoda byłoby z tego zrezygnować, skoro pomysł wydaję nam się naprawdę dobry. Więc nie martwcie się, ZOSTAJEMY!
Jestem właśnie po filmie THIS IS US, zresztą tak jak Horanowa, i ledwo możemy się pozbierać. WSZYSTKIM JAK NAJBARDZIEJ POLECAMY TEN FILM. Na pewno pokochacie i poznacie chłopaków jeszcze bardziej niż dotychczas!
OD HORANOWA:
No, to mamy nowy rozdział po ponad
miesiącu! Cóż, mamy nadzieję, że nie zawiodłyśmy czytelników czekających
za nowym odcinkiem historii o losach naszych kochanych bohaterów! Lekko
się wszystko pomieszało. Ale tak to miało wyglądać i ogółem, jesteśmy
bardzo zadowolone i podekscytowane rozwojem akcji. Zwłaszcza, że Ed
okazał się bardziej okrutny, a Niall cudowny i opiekuńczy. Ach! A tak
nawiasem, byłyście w kinie na TIU?! Osobiście gorąco polecam, film
przecudowny, chłopacy pokazali jacy naprawdę są i, że mimo wszystko
pozostaną normalni, tak bardzo ludzcy. Nic tylko podziwiać i uwielbiać
nasze 1D z każdym dniem mocniej! No, to do usłyszenia kochani!
Wyczekujcie nowego rozdziału i komentuje ten. Liczymy na nas i...
KOCHAMY CAŁYM SERCEM!
Uwielbiam ten blog!
OdpowiedzUsuńJest nieziemski i cudowny <3
Co do bohaterek uwielbiam,kiedy rozdział jest pisany z punktu widzenia Vanessy.
Oczywiście polubiłam Gabi ale Vanessa podbila moje serce.
chce już ciąg dalszy :D
czekam na następny rozdział z niecierpliwością
+
zapraszam do mnie
http://please-stay-strong.blogspot.com/
ZAJEBISTE. Kocham tego bloga <3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział *,* byłam dzisiaj na TIU i omg the best movie ever polecam każdemu!
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie! Dobrze, że w końcu dodałyście! Mimo, że czytam je od niedawna to nie mogłam się doczekać! Rozdział jest przewspaniały! "Jeśli jesteś wieszakiem z blond włosami, to uwierz, że masz jego serce w garści." Hahahaha, najlepszy moment w tym rozdziale, myślałam, że padnę! Trzeba przyznać, że trochę faktycznie się pokomplikowało między nimi wszystkimi! Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział, a This Is Us!? Boże, cudowne, również polecam i do napisania! :)
OdpowiedzUsuńjej czemu Vanessa nie powiedziała wtedy Harremu że oni byli zrobić tylko tatuaż a nie to co on myślał :/ TAK PO ZA TY TO DŁUGO OCZEKIWANY ROZDZIAŁ JEST ZASKAKUJĄCY I EKSCYTUJĄCY !! KOCHAM WAS !!! <3 i z niecierpliwością czekam na nexta :)
OdpowiedzUsuńEd jest tyranem! A opowiadanie fantastyczne ♥
OdpowiedzUsuńEd UDERZYŁ Gabs? Normalnie, dziewczyny chylę głowę przed tym wątkiem. Nigdy bym się nie spodziewała, że nasz kochany rudzielec byłby zdolny do uderzenia swojej dziewczyny? Ale na szczęście Horan rusza na ratunek. I w sumie dobrze ;)
OdpowiedzUsuńMimo, że bardzo lubię Zayna czekam z niecierpliwością kiedy Harry i Vanessa w końcu dojrzą swoje uczucia. Miłość w ich przypadku nie jest łatwa, ale wierzę, że będzie wszystko dobrze.
Co mi się jednak najbardziej spodobało? Fakt, że Louis i Liam nie przepadają w lekkim słowa znaczeniu, za głównymi bohaterkami. Louis nie lubi Van a Liam nie przejmuje się zbytnio Gabs. W każdym opowiadaniu chłopcy lubią główne bohaterki-bohaterkę a u was jest inaczej. Ciekawiej xxx
Warto było czekać moje drogie.
Czeka na rozdział ósmy, a tymczasem zapraszam do siebie na :
+http://you-and-i-lizzy.blogspot.com/
+http://you-and-i-lizzy.blogspot.com/
Pozdrawiam ^^
Przepraszam! Im sorry kociaki, że dopiero teraz komentuje !Przeczytałam rozdział od razu, ale nie miałam czasu by skomentować , a później zapomniałam! Yep, jestem nie ogarnięta !
OdpowiedzUsuńChciałam bym wam napisać coś nowego, ale nie mogę, bo każdy wasz rozdział jest cudowny, genialny i coraz bardziej mnie zaskakujecie !
Mam wielką ochote, przypierdolić temu idiocie. Rudzielca patelnią w łeb i po sprawie! Jak on śmiał ją uderzyć ? No szumowina z niego !
Niall ty nasz bohaterze ! Ucieszyłam sie gdy przybył z ratunkiem !
Harrego jak zawsze kocham. Zayn też!
Cudowny ten rozdział!
Przepraszam, znowu, za krótki i bezsensowny komentarz ale niestety padam na ryj ! dosłownie, jak walnęłam na łózko tak nie wstałam przez pół dnia !
Szkoła mnie zabija !
Buziaaki do następnego <3
Boski ♥ Nie spodziewałam się tego po Edzie. No ale nie ważne. Ważne jest to, że Niall się nią zaopiekował :)
OdpowiedzUsuńJuż się nie mogę doczekać następnego rozdziału
Agan :*
Super opowiadanie zapraszam na mojego bloga miley-and-one-direction.blogspot.com :-)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńeverslifeandstyle.blogspot.com zapraszam :)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz komentuje Waszego bloga. Żałuję,że nie zrobiłam tego wcześniej.
OdpowiedzUsuńOpowiadanie jest tak genialne,że z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały.
Co do rozdziału: Jestem w szoku jak zachował się Edd, na początku kibicowałam temu związkowi,ale po tym co teraz się stało nie widzę tego w kolorach. Chłopak powinien dostać za swoje, jak mógł tak potraktować Gabi. Dobrze,że w pobliżu jest zawsze Niall który widać darzy ją uczuciem.Oni tak pięknie do siebie pasują,stworzyliby idealną parę.
Co do Vanessy i Zayna chyba mają podobne zainteresowania i widać,że ciągnie go do niej.Moim zdaniem także pasują do siebie.Wydaje mi się,że oni są przeciwnością Nialla i Gabi,ale także im kibicuje,tylko szkoda,że Harry taki samotny. A może coś się zmieni i jednak pokocha kogoś ze wzajemnością.
Ogólnie opowiadanie jest genialne,trzymajcie tak dalej bo idzie Wam naprawdę świetnie.
Powodzenia i życze długotrwałej weny która pozwoli Wam dalej prowadzić tego bloga.
Czytelniczka.
superowy rozdział czekam na nexta :) życze weny
OdpowiedzUsuńdaaalej proszę :))
OdpowiedzUsuńkiedy następny rozdział?
OdpowiedzUsuńrozdzial powinien pojawic sie w najblizszym czasie, jestesmy w trakcie tworzenia :) zagladajcie i wyczekujcie! :* calusy, Horanowa
Usuń